Sprzęgła samonastawne
Sprzęgła Samonastawne – Specjalne Wymagania
13 października 2016
Targi Obsługi Serwisowej Pojazdów
Targi Obsługi Serwisowej Pojazdów i Techniki Warsztatowej MeCaTech
13 października 2016

Nie warto ryzykować

Wymiana sprzęgła samonastawnego bez użycia specjalnego przyrządu grozi uszkodzeniem sprzęgła. Lepiej wiec nie ryzykować.

montaz-sprzegla

Sprzęgła samonastawne masowo są wytwarzane już od kilkunastu lat, w dodatku ze względu na ich zalety producenci samochodów szybko się do nich przekonali, więc spotkać je dziś można w bardzo wielu pojazdach. Tym samym ich wymiana, choćby ze względu na naturalne zużycie, należy do operacji, które warsztaty samochodowe często wykonują. Wydawać by się zatem mogło, że prawidłowy, nakazywany przez producentów sprzęgieł, sposób jej przeprowadzenia powinien być powszechnie znany. Tymczasem w bardzo wielu przypadkach stosowana bywa metoda niewłaściwa, grożąca uszkodzeniem sprzęgła. Rzecz w tym, że w odróżnieniu od zwykłych sprzęgieł ze sprężyną talerzową, sprzęgła samonastawne (czy to typu XTend – firmy Sachs, czy SAC – firmy LuK) wymagają, by przy ich montażu (a także demontażu, jeśli sprzęgło ma zostać ponownie założone) używać specjalnego przyrządu dociskającego obudowę sprzęgła do koła zamachowego poprzez wywarcie nacisku na krawędź otworu sprężyny talerzowej.

Skąd się bierze taki wymóg opisywaliśmy dokładnie w Świecie Motoryzacji 10/2009. Wyjaśnialiśmy tam jednocześnie, dlaczego w przypadku, gdy przyrządu nie używamy dojść może do uszkodzenia sprzęgła nawet przy najbardziej ostrożnym i równomiernym dokręcaniu śrub mocujących sprzęgło do koła zamachowego. Czym zatem tłumaczyć, że jednoznaczne zalecenia producentów sprzęgieł są wciąż ignorowane?

Zapewne jak zwykle najczęstszym powodem jest źle pojęta oszczędność. Skoro udało się z powodzeniem już parę razy przeprowadzić wymianę bez przyrządu napinającego sprężynę talerzową, to po co go kupować? – prawdopodobnie rozumują mechanicy i właściciele warsztatów. Wystarczy jednak, że w końcu któreś sprzęgło ulegnie przy montażu uszkodzeniu, a przekonują się, iż taniej by wypadło, gdyby zawczasu w przyrząd zainwestowali.  Tu jednak pojawia się taki oto kłopot, że konstrukcja sprzęgieł ulega zmianom, więc uniwersalny ponoć przyrząd po pewnym czasie nie obsługuje już wszystkich sprzęgieł. Problem ten najwyraźniej wystąpił przed laty, gdy do sprzęgieł mocowanych na sześć śrub dołączyły następnie sprzęgła przykręcane na śrub osiem. Warsztaty, które zaopatrzyły się już w napinacz o 3 promieniowych otworach przeznaczony do sprzęgieł na 6 śrub, musiały wiec dokupić drugi, z płytą o 4 otworach. Kto nie miał jeszcze żadnego napinacza był o tyle wygrany, że rychło pojawiły się przyrządy z dwoma płytami. Kosztowały one już jednak odpowiednio więcej, gdyż siłą rzeczy wzrosły koszty ich produkcji.

Kolejny problem, z jakim zresztą wciąż mamy do czynienia, związany jest z tym, że części układu napędowego nie są znormalizowane. Tym samym średnicę zakończenia wałka sprzęgłowego i zewnętrzną średnicę wielowypustu sprzęgającego wałek z piastą tarczy sprzęgła producenci aut mogą ustalać zupełnie dowolnie, tak by najlepiej odpowiadały ich potrzebom. To właśnie dlatego w kompletach z napinaczem znaleźć można coraz większą liczbę wałków i tulejek centrujących, a i tak zdarza się, iż nie sposób dobrać elementu pasującego do konkretnego modelu auta. Jedynym wyjściem jest wtedy dorobienie stosownej części, co jednak znacznie wydłuża czas wykonania naprawy. Wobec takiego stanu rzeczy bardzo ciekawą propozycją wydaje się więc przyrząd do montażu sprzęgieł samonastawnych, jaki podczas ostatnich targów Inter Cars zaprezentował producent dobrze już znanego klucza Huzar przeznaczonego do odkręcania i dokręcania drążków kierowniczych. Napinacz o nazwie Dragon wyposażony został bowiem w jedną tylko płytę, która wszakże, dzięki swemu przemyślanemu kształtowi, służy do obsługi sprzęgieł mocowanych zarówno na 6 jak i 8 śrub. Przy współczesnych technologiach produkcji koszt jej wytworzenia jest niewiele wyższy niż płyty o 3 lub 4 otworach, wiec można się spodziewać, że wpłynie to znacząco na ostateczną cenę przyrządu. Cena ta powinna być tym bardziej atrakcyjna, że sprytnie rozwiązany został też problem osiowania tarczy sprzęgłowej. Otóż wykorzystywane są do tego używane w każdym warsztacie nasadki (do kluczy nasadowych) o kwadratowym gnieździe 0,25 i 0,5 cala, które, jak zapewnia producent przyrządu, gwarantują odpowiednią dokładność centrowania, a przy tym występują w takiej rozmaitości, że niemal na sto procent do każdego auta uda się dobrać odpowiednie. Jednocześnie, gdy jakaś zaginie nie będzie to żadnym problemem, bo nową za kilka złotych można od ręki dokupić w każdym sklepie z narzędziami.

Klucz do wymiany sprzęgła Dragon Huzar

Artykuł został opublikowany na łamach Świat Motoryzacji link do pliku nie-warto-ryzykowac.pdf